Olsztyn,

niedziela, 24 lutego 2019

Wspomnienie dnia 23 lutego 2019 r.

Styrany życiem i niewyspany po neuropunkowej bibce niejakiej Siksy, zwlokłem się z wyra i zjadłem mnóstwo szamy. Przetłumaczyłem wreszcie fragment legendy z czasów pogańskich na jęz. niemiecki do tamtejszej gazety w której publikuję. 
Oraz pocisnąłem z ranka na akrobatykę. Zwykle na takich treningach cisnę intensywnie bez przerwy aż się spompuję. I tak też było tym razem. Po ponad godzinie byłem zmęczony. Zrobiłem kilkanaście razy salto i zdarzyło się że nie trafiłem nogami w materac. Potem mnie trochę kolano bolało. 

Poszedłem z ziomami do wegańskiej knajpy. Wziąłem zupę i dwa desery. Aż nie mogłem tego wpierdzielić. Wszyscyśmy byli zmęczeni po wczorajszej bibce. B. zasypiał na siedząco. Gadaliśmy o seksie i o tym że mężczyźni powinni się w zasadzie codziennie spuszczać by uniknąć raka prostaty. B. przysypiał na krześle a ja wtrążalałem wegeszamę. 

Potem poszliśmy do planetarium, w zasadzie to był mój pierwszy raz. Planetarium oferowało film 3D na kulistym ekranie kopułowym. O Keplerze, lokalnym astronomie. Z tego co słyszałem, prawdopodobnie Kepler zabił innego astronoma Tycho Brache który miał inne poglądy i opinie o astronomii niż Kepler. 

Tycho Brache mianowicie podważał poglądy Kopernika o tym że ziemia krąży wokół Słońca. Po śmierci Tycho Brache- Kepler zajął jego pozycję nadwornego astronoma. Później zaś mieszkał w naszej okolicy. Nie wiem dlaczego, ale znając te historiezabijania jednych astronomów przez innych- dość sceptycznie podchodziłem do treści prezentowanych w planetarium i ze dwa czy trzy razy mojemu kumplowi opowiadałem przeciwstawne teorie do informacji jakie właśnie wygłaszano podczas pokazu w planetarium. 

Autobus i zmiana miejsca. Koncert muzyki orkiestry dętej w sali przy amfiteatrze. Siadłem idealnie z przodu, zaraz w pierwszym rzędzie. Nie mogłem rozprostować nóg bo przede mną stał dyrygent. Poźniej wybrałem się na kolejny koncert jakiegoś rapera ale jeszcze się nic nie działo. Więc poszedłem do baru do ziomków. Dużo żeśmy gadali o różnych pierdach. 

Znów autobus- tym razem jestem zły że o wpół do 11 w nocy tak rzadko kursują bo przecież jest sobota. Czekam chyba z 10 minut. Jadę na rapsy. Wbita to aż 40 zika. Nawija jakiś typ o tym że próbuje wybić głową dziurę w klatce. Nie ma tłumu co mnie cieszy bo mogę potańczyć footworki z brejkdensa i nawet zrobić ze 3 razy dziewiątkę. Spotykam kumpelę i razem wracamy po koncercie. Odnalezienie autobusu który jedzie po północy okazuje się bardzo trudne. Typiara chce jechać taksą a ja jej mówię że nie. Ciśniemy aż trzy przystanki z buta na jakiś autobus nocny który nam odjeżdża przed samymi nosami. Myślę sobie kto układał tak bezsensowne trasy autobusów nocnych że tyle trzeba było iść z buta. 

Gadając ciśniemy pieszo. Dochodzimy po pół godzinie do klubu gdzie byliśmy poprzednio. Trwa bibka. Ziom mnie podpuszcza na typiarę koło mnie co też robię i zaczepiam ją. 

Ładna typiara siedząca obok mnie opowiada mi o swoim hobby- sztuce wiązania się linami o jakiejś azjatyckiej nazwie. Pokazuje zdjęcia roznegliżowanych lasek związanych linami na swoim insta. Jestem zajarany jej hobby. Gadam też z kumplem o tym że muza mi się nie podoba ale potem tańczę. Sprawdzam jak się tańczy wacking na necie z kumplem i próbuję tańczyć ów wacking bo taka akurat leci nuta. Po jakimś czasie spadam do chaty, zmęczony z żalem porzucam laskę która ma bardzo mnie jarające hobby. 

Adam Fularz 2019


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz